Historia Pamiętamy o Nassau J.M v Nassau

Johann Moritz von Nassau

Johann Moritz von Nassau - Siegen urodził się 17 czerwca 1604 roku w Dillenburgu. Pochodził z "ottońskiej" linii rodu Nassau, który dał Europie wielu wielkich ludzi - również królów. Ojcem Johanna Moritza był książę Johann nazwany przez historyków Średnim, a matką Margarete z domu Schleswig-Holstein. Imiona otrzymał Johann Moritz po swoim ojcu chrzestnym księciu Orańskim, który był namiestnikiem Holandii do 1625 roku.

Już jako szesnastoletni młodzieniec, Johann Moritz wziął udział w wojnie narodowowyzwoleńczej, jaką podjęli Holendrzy przeciwko Hiszpanii. Naukę sztuki wojennej podjął pod kierunkiem swego wuja, księcia orańskiego Friedricha Heinricha. Jako ochotnik, pod jego wodzą wziął udział w swojej pierwszej wyprawie wojennej w obronie Cleve i ewangelików Palatynatu i Nassau przeciwko armii hiszpańskiej.

W roku 1621 Johann Moritz był już kadetem. A w roku 1626 jako kapitan bronił Gelberland przed Hiszpanami. Kiedy w roku 1629 po otwarciu śluz wyróżnił się szczególnie, wuj powierzył mu funkcję pułkownika regimentu. Powiodło mu się również zdobycie w roku 1635 twierdzy Schenkenschanz położonej na reńskiej wyspie - przez co Holandia odzyskała prawo wolnego handlu na Renie.

W uznaniu dla militarnych talentów i wojennych zasług, w roku 1637 dyrektorzy Kompanii Zachodnioindyjskiej (założonej przez Holendrów, aby stawić czoła morskiej potędze Hiszpanii) mianowali Johanna Moritza von Nassau Kapitanem, Głównym Admirałem i Gubernatorem zdobytych już i zdobywanych w przyszłości ziem w Brazylii.

Johann Moritz udał się tam ze swoją flotą wojenną, ale również z licznym orszakiem uczonych, artystów i fachowców. W ciągu pierwszych pięciu lat udało mu się nie tylko zabezpieczyć stan posiadania Holandii, odnieść wielkie morskie zwycięstwo, ale również, jak opisują kronikarze Barlaeus i von Kampen, z zapałem oddawał się zadaniom gospodarczym i kulturalnym. Na obszarze zarządzanym przez siebie Johann Moritz wprowadził wielkie zmiany. Do Recife ściągnął bogatych Portugalczyków z Olindy, którzy wznieśli tam wspaniałe budowle. Założone przez niego Mauritsstadt - rezydencjalne miasto, w roku 1641 liczyło już do 10 000 mieszkańców.

Własnym kosztem, na wzór holenderski, osuszył bagnistą wyspę Antonio Baz i uczynił ją zdatną do zabudowy. Wkrótce porosły ją palmy kokosowe i daktylowe, drzewa pomarańczowe, cytryny, granaty i figi oraz inne egzotyczne drzewa, a także sprowadzone z Europy kasztanowce i winorośl. Jego pałac gubernatorski "Freiburg" zasłynął jako perła architektury i zyskał uznanie żeglarzy. Miał bowiem dwie widoczne z wielu mil, wieże, z których jedna była latarnią morską.

W urządzonym przez Johanna Moritza obserwatorium astronomicznym uczony geograf, Markgraf prowadził obserwacje. Od Markgrafa i Piso, nadwornego lekarza grafa, pochodzi też ponad 500 rysunków dotyczących historii naturalnej Brazylii. Rysunki Markgrafa znajdują się dziś w Bibliotece Królewskiej w Berlinie, jako część dużego zbioru brazylijskich osobliwości. Należy do niego także wiele dzieł sztuki z kości słoniowej, indiańskie wizerunki i obrazy.

W roku 1642 ze względu na skomplikowaną sytuację polityczną graf von Nassau zrzekł się swojego namiestnikostwa w Brazylii ku rozpaczy wszystkich poddanych: Europejczyków, tubylców i murzynów.

Wobec powyższych faktów staje się zrozumiałe, że Wielki Elektor Fryderyk Wilhelm w roku 1646 przyciągnął do swojej służby człowieka o takim charakterze, talentach politycznych i tak znakomitej przeszłości. Genialnemu władcy zależało bardzo na tym aby taką znakomitość jak Johann Moritz von Nassau przywiązać do siebie jako współtwórcę własnych bardzo odważnych planów politycznych, a od żadnego ze swoich krewnych ani urzędników nie mógł oczekiwać podobnych uzdolnień i niezawodności. Już w październiku Johann Moritz został mianowany namiestnikiem Cleve, Marchii i Ravensbergu. Według instrukcji służbowej z roku 1653 miał nadzór nad sądownictwem i administracją. Głównie jednak kierował sprawami stanowymi. Mianowanie odbyło się w porozumieniu z księciem Oranii, bez szkody dla przysięgi, którą Johann Moritz złożył dwa lata wcześniej wobec holenderskich Stanów Generalnych.

Johann Moritz służył państwu brandenbursko-pruskiemu nie tylko na polu polityki, ale także w decydujący sposób wziął udział w życiu artystycznym i kulturalnym.

Pewien berliński autor na początku XIX wieku dał wyraz zasługom Nassauczyka, określając go jako pana o szlachetnym i wielkodusznym charakterze, który upiększyłby cały świat, gdyby to od niego zależało.

Marchia Brandenburska wiele zawdzięcza jego działaniom na rzecz rozwoju i spopularyzowania literatury, nauki i sztuki. Wiele wspaniałych obiektów powstało w Berlinie przy jego bezpośrednim lub pośrednim udziale. Należą do nich zbiory rzadkości, które Johann Moritz sprzedał lub podarował elektorowi, cenne księgi i manuskrypty Berlińskiej Biblioteki Królewskiej, na których stronach tytułowych jeszcze dzisiaj można odczytać własnoręczny podpis Brazylijczyka. Podobnie w Potsdam'ie - wpływ jaki Johann Moritz wywarł na założenia budowlane i parkowe potwierdza jego współczesny, von Jena. Johann Moritz był pośrednikiem pomiędzy elektorem a Holandią w sprawach sztuki.

Jako polityk umiał Johann Moritz dokonać niezwykłych rzeczy. Przed odejściem elektora zapewnił stany, że będzie działał tak aby nie musiały uskarżać się na jego skromną osobę. Spełnił tą obietnicę tak dobrze, że w roku 1653 stany zatwierdziły przy jego współuczestnictwie nadzwyczajny podatek w wysokości 50.000 talarów i w specjalnym akcie wyraziły swoje zadowolenie z namiestnika.

"Dla pokrzepienia ich w potrzebie - mówili - elektor użył tak szacownego i wygodnego dla wszystkich narzędzia, jakim jest jego wysoko postawiony namiestnik w tym kraju, Jego Ekscelencja Graf "zu Nassow", który postępując z nimi na swój pełen wdzięku i szczerości sposób obudził w nich znowu dawne, wierne i poddańcze zaufanie".

Po pokoju westfalskim nastąpiła era działań dyplomatycznych i publicystycznych, jakich nie było nigdy przedtem. Podczas gdy zarzewia wojny nie gasły w państwach Rzeszy niemieckiej, Johann Moritz jako dyplomata oddał elektorowi wielkie przysługi. Towarzyszył mu do Pragi i Brabancji. Wspaniałe były jego sukcesy w Londynie. W imieniu Fryderyka Wilhelma układał się również z królem polskim o zwrot zajętych w wojnie ze Szwedami terenami należącymi do Komandorii Łagowskiej.

W uznaniu dla jego wielkich zasług w mediacjach z Holandią, król duński odznaczył go Orderem Słonia. Było to wówczas najwyższe odznaczenie dla zagranicznego suwerena.

Bardzo wiele Johannowi Moritzowi zawdzięcza Cleve. Miasteczko położone nad dolnym Renem, podupadłe w wyniku wieloletnich zawirowań wojennych, w ciągu trzydziestu lat, dzięki jego wyczuciu artystycznemu oraz niestrudzonemu dążeniu do wyznaczonych celów przeobraziło się w miejsce kwitnące, pogodne i zachwycające.

Już wówczas przybywało do Cleve, tak jak to ma miejsce dzisiaj, wielu Holendrów, by rozkoszować się położeniem lasu miejskiego i podziwiać, jak wysoko mogą bić fontanny. Polecił on by górę Sternberg w lesie miejskim sztucznie podwyższyć i obsadzić roślinnością, by założyć ułożonych promieniście 12 alei z rozległym widokiem na Schwanenburg, zamek Monzland, Kalkar, na przedmieście Cleve zwane Linde, na Nymwegen i inne. Krzywiznę Springbergu przekształcił Johann Moritz w mały amfiteatr z czterema różnymi zbiornikami wody, które zasilane były ze źródeł stanowiących dopływ stawu. Dolna krawędź ostatniego zbiornika przyozdobiona została kamiennymi rzeźbami siedzących lwów, podarowanymi przez miasto Amsterdam, z którym utrzymywał przyjazne stosunki. Jeden z lwów dzierżył godło Holandii, drugi Amsterdamu. Elektor zachwycony tak wspaniałymi rozwiązaniami architektonicznymi, wynagrodził księciu jego znaczny wkład własny kwotą 1000 talarów miesięcznie z kasy dworskiej i odstąpił do czasu ukończenia prac na terenie tejże posiadłości swoje włości, które obejmowały stateczny dom zwany "Prinzenhof" i część dóbr Freundenberg: Freundental i Bergental. Renowacją i kunsztownym wykończeniem Schwanenburga, który służył księciu elektorowi jako rezydencja, zjednał sobie Johann Moritz szczególną wdzięczność Fryderyka Wilhelma, tym bardziej że również tutaj, o ile zachodziła potrzeba, wykładał własne środki. Również Wesel, gdzie ów książę posiadał zamek, upiększył urządzonym ogrodem i korytarzami. Istotny wkład włożył również w budowę uniwersytetu w Duisburgu (1655).

25 listopada 1652 roku cesarz niemiecki Ferdynand III dokonał w Pradze wyniesienia grafa Johanna Moritza i całego rodu von Nassau do pozycji książąt brandenburskich. Zanim to jednak nastąpiło Johann Moritz von Nassau powiększył grono książąt duchownych. Nieco wcześniej bowiem, 15. czerwca 1652 roku Kapituła Zakonu Joannitów na wniosek księcia elektora Fryderyka Wilhelma nadała mu zaszczytną godność mistrza Zakonu Joannitów, co dla nas jest szczególnie znaczące, gdyż zapoczątkowało owocne związki księcia z naszym regionem.

Moritz von Nassau był bardzo zamożny, nie miał przy tym małżonki ani dzieci, za to posiadał wspaniałomyślny i bezinteresowny charakter. Książę elektor, gdy prezentował jego kandydaturę na urząd Mistrza Zakonu Joannitów, oświadczył, że popiera wybór grafa z powodu jego przedniego pochodzenia, wspaniałych cech i dlatego że obdarzony on został przez boga zdrowym i olbrzymim rozumem, pokojowym usposobieniem i wiedzie pobożny żywot w duchu chrześcijańskim, do czego należy dodać, że oddał wielu krajom wielkie zasługi i takowe może także w przyszłości świadczyć.

Inwestytura Johanna Moritza jako mistrza Zakonu Joannitów miała miejsce dopiero 9. grudnia w Słońsku, przy czym księcia elektora reprezentowali upoważnieni przez niego posłowie: namiestnik księstwa Halberstadt Joachim von Blumenthal, baron Friedrich von Loeben oraz doktor praw Johann Tornow.

Przed przybyciem do Słońska książę elektor wraz z grafem Johannem Moritzem i orszakiem składającym się z 200 osób i 268 koni złożyli w Pradze wizytę cesarzowi. Interesującym jest brzmienie listu poprzedzającego przybycie ekscelencji, szczególnie gdy porówna się go z protokołami dzisiejszych podróży ważnych osobistości.

Brzmiał on następująco:

"Jego ekscelencja z 13 wierzchowcami, 1 ochmistrz dworu, 1 sługa z 2 końmi, 2 szlachciców, 2 służących, 1 koniuszy, 1 sekretarz, 1 inżynier, 1 kamerdyner, 2 giermków, 1 krawiec, 1 kucharz, 2 lokajów, 4 stajennych, 6 woźniców z 13 końmi, 1 kwatermistrz z 1 koniem, 1 kowal, razem 30 osób z 29 końmi."

W tym czasie rozpoczęto w Sonnenburgu (Słońsku) wielkie przygotowania do przyjęcia księcia elektora, księżnej małżonki oraz grafa Johanna Moritza. Urzędy w Grüneberg, Rampitz, Schenkendorf i Friedland rozpisały zamówienia na dostawy pieniędzy i naturaliów. Komtur von Schlieben, który miał usługiwać grafowi von Nassau zakupił w Berlinie wina francuskiego, ponieważ jego wielmożna ekscelencja graf nie pił innych win niż francuskie, a to tylko dlatego, że nie były kwaśne, podczas gdy wielki książę elektor zadowalał się miejscowym winem z Grüneberg. Konfitury zostały zamówione osobiście przez grafa u cukiernika w Berlinie. Wśród dostaw znalazło się m.in. 7 tłustych wołów, 38 tłustych świń, 200 baranów, 34 antałki masła, 60 kop jaj, 26 kwart wina, poza tym cała gama innych win i 21 beczek trzech rodzajów piwa (Herbster, Bernauer i polskiego). 
W Kostrzynie wynajęte zostały miejsca noclegowe. Było to konieczne, gdyż zaledwie 4 lata wczesniej zakończyła się szwedzka okupacja tych terenów, podczas której spalony został zamek w Sonnenburgu (Słońsku), jak też większa część miasta. "Delikatnie mówiąc ta rezydencja mistrza zakonu rycerskiego stała się trochę niegościnna".

Posłowie księcia elektora powitani zastali przed głównym budynkiem przez seniora zakonu, komandora, kanclerza oraz rajców zakonnych i przekazali swój list uwierzytelniający. Ich propozycja, by mogli przywitać czy choćby wyjść naprzeciw pretendującemu mistrzowi została oddalona. Graf został przywitany 6 kroków od schodów wiodących do głównego budynku zakonu, podczas gdy posłowie stali oddaleni o kolejne 6. Wieczorem posilano się przy 5 różnych stołach. Przy głównym zasiedli na poczesnym miejscu wysłannicy księcia elektora. Dopiero później zajął swoje miejsce wybrany mistrz. Następnie posłowie oraz mistrz odprowadzeni zostali przez służbę do swoich komnat. Podczas konferencji zwołanej w sprawie podpisania przez mistrza rewersu, posłowie przedstawili plan grafa von Nassau, by ten mógł korzystając z własnego majątku poprawić kondycję finansową Meistertum ["kraju mistrza"], po to by zapewnić wyższe wpływy. 
Następnie zebrani przeszli do kościoła, gdzie graf Johann Moritz został przez seniora zakonu pasowany na rycerza, po czym wprowadzono go w urząd mistrza a po zakończonym kazaniu hucznie to świętowano.

13 i 14 grudnia nowy mistrz przewodził swojemu pierwszemu kolegium zakonu; (w sumie do 1667 roku przeprowadził on ich siedem).

Jego ambitna dusza pchnęła go natychmiast do czynów, dzięki którym miało wzrosnąć znaczenie zakonu. Zarządzono jednodniowy objazd w celu odebrania hołdu sukcesyjnego oraz hołdu lennego.

Johann Moritz już wkrótce uświadomił sobie ogrom trudności związanych z administrowaniem zubożałym majątkiem zakonnym, jednak swoim wyjątkowo bystrym umysłem, niezwykłą wręcz werwą do pracy, dzięki której nie trwożyła go żadna przeszkoda, dzięki swojemu twórczemu zmysłowi porządku i umiłowaniu piękna był w stanie pozostawić po sobie więcej, niż jakikolwiek jego poprzednik i następca.

Jak już wcześniej wspomniano, służył on, w służbie rządu niderlandzkiego jako generał konnicy i jako komendant w Wesel. Później był namiestnikiem dóbr reńskich Księcia Elektora i był przez niego wysyłany jako poseł lub w innych misjach do różnych miejsc w kraju i za granicą. Poza tym reprezentował on interesy swojego rodu oraz bywał w tych miejscach i wśród tych ludzi, gdzie obecne były duch i potencjał, sztuka i nauka. Tak dalece od siebie oddalone kręgi, w których działał oraz trudności związane z ówczesnymi warunkami komunikacji podkreślały włożony przez niego ogrom nakładu czasu i sił. i, co bardzo istotne, nadają szczególną wagę wszystkim tym kosztownym przedsięwzięciom, którym poświęcił się z myślą o rozkoszach życia i upiększaniu bytu ziemskiego. Chciał on widzieć wokół siebie zadowolone miny szczęśliwych ludzi, stąd też jego starania, o to by miejsca, w których przebywał uczynić pięknymi, a ludzi tamtejszych wspomagać gospodarczo i pod każdym innym względem. Do dóbr zakonnych ściągał na własny koszt poddanych z obcych stron i troszczył się o ich przyjęcie. Kiedy 13 wsi komturii łagowskiej poskarżyło się na swojego komtura, grafa Waldecka, książę Nassau zarządził uchwałą kapituły, że graf nie powinien obciążać biednych ludzi jednocześnie służbą i daniną.

Aby zwiększyć ludność Słońska, (w 1652 roku miasteczko liczyło 26 mieszkańców) udzielił mieszczanom przywileju, na mocy którego z wyjątkiem pewnych nieodzownych dostaw naturaliów byli oni zwolnieni z dotychczasowej odsługi w zamian za zapłatę pewnej kwoty czynszu mieszczańskiego. I tak, dla mieszkańców miasta wynosił on 2 talary rocznie od każdego domu wartego 1 włókę. Zaś mieszkańcy przedmieścia z "krótkimi domami cechowymi" [?] o wartości połowy włóki musieli płacić tylko 1 talara rocznie. Nowy przywilej został zatwierdzony uchwałą Kapituły w roku 1658.

Potwierdziła ona , że mieszczanie nie mogli być przez urzędników i wójtów zakonnych traktowani i poddawani egzekucji tak jak chłopi, a gdyby mieli zaległości w swoich zobowiązaniach to urzędnik zakonny miał o tym donieść zarządowi, który w takim wypadku nakazywał radzie i sądowi miejskiemu sprawdzenie stanu rzeczy, doprowadzenie do spełnienia przez mieszczaństwo jego zobowiązań i dopiero wtedy przeprowadzał wobec dłużników i krnąbrnych proces egzekucji pieniężnej.

Ówczesny burmistrz miasta opublikował ten przywilej w specjalnej broszurze 6 marca 1659 roku łącznie z przynależnym mu certyfikatem i widział w tym początki uregulowanych praw miejskich Słońska.

Rządy księcia Nassau doprowadziły do tego, że Słońsk rzeczywiście mógł być uważany za rezydencję mistrza. Najpilniejszą i konieczną rzeczą była odbudowa od podstaw zamku, urządzenie komnat, archiwów i kancelarii zakonu, przy czym natychmiast przystąpiono do założenia ogrodu i zwierzyńca z ozdobnymi alejami oraz usypania wału do Przyborowa. W tym celu pożyczył on od Głównej Koniuszej von Burgsdorf [Oberstallmeisterin] 3.000 talarów na 4 lata, płacił 180 talarów odsetek rocznie i zastawił "rok jubileuszowy" [Gnadenjahr ?] jako hipotekę. Odbudowa zamku odbyła się w latach 1661-1668.

Johann Moritz realizował budowę przy pomocy holenderskiego mistrza budowlanegoi inżyniera Corneliusa Ryckwaerta i swojego towarzysza brazylijskiej wyprawy Pietera Posta oraz mistrza murarskiego Gorusa Perona. Budowanie, kopanie i sadzenie roślin było od lat ulubionym zajęciem księcia. Dlatego po prowizorycznej odbudowie zamku od razu zaczął zakładać nowy ogród, przeciągać fosę i podwyższać wał od urzędu do kościoła oraz obsadzać Łęczę palikami olchowymi. Przy pracach budowlanych pomagało 12 holenderskich "knechtów" i kilku niemieckich cieśli i murarzy.

Z powodu częstych, długich nieobecności księcia dalsze roboty budowlane bardzo się opóźniały. Począwszy jednak od roku 1662 pracowano już bardzo sumiennie. Podczas gdy Wielki Elektor rządził ze swojej wspaniale upiększonej rezydencji w Cleve, Brazylijczyk harcował na swoim rumaku po Marchii, w Berlinie, Potsdam`ie i Słońsku.

Potem Johann Moritz kazał zamkowe mury rozebrać aż do fundamentów, podnieść poziom od frontu, tak że parter przybrał charakter sutereny, trzy pozostałe boki budowli otrzymały trzy kondygnacje. Łęcza opływała zamek, tak jak dzisiaj, od zachodniej i południowej strony. Książę kazał jednak wtedy za wąskim, obsadzonym roślinami wałem wybudować fosę szeroką na 60 stóp, przez którą od strony wejścia i od tyłu prowadziły drewniane mosty.

Schody wejściowe, które znajdowały się przed główną kondygnacją, prowadziły nie prosto do góry, ale równolegle z dwóch stron. W mającym kształt portalu obramowaniu środkowego okna tej kondygnacji, rozpoznać można jeszcze dawne główne wejście, które teraz znajduje się na parterze, a gdzie wcześniej, pod schodami, wchodziło się pod sklepienia piwnicy. Z dawnej skąpej dekoracji zachowały się tylko festony pod trzema górnymi oknami środkowymi, prawdziwe holenderskie motywy składające się z muszli, owoców i kwiatów. Poza tym po lewej i po prawej stronie dwie czworokątne płyty z herbem Nassau i insygniami Mistrza.

Koszty wyniosły 40.803 talary, z tego 29.670 talarów gotówką. Budowla była wtedy bardziej ozdobna niż dzisiaj, ponieważ brakuje schodów wejściowych i balustrady, która obiegała dach dookoła. Zasadzona przez Johanna Moritza aleja lipowa stała w dobrej kondycji do połowy XX wieku i stanowiła, ze swoimi wspaniale pachnącymi w lecie drzewami pełnymi ptasiego śpiewu, wspaniałe świadectwo działania upiększającej naturę ręki Brazylijczyka.

W roku 1672 mistrz Nassau wzniósł szpital i dotował go z przychodów urzędu. Zaś wszystkim urzędnikom zakonnym, kościelnym i szkolnym kazał postawić nieopodal zamku dom mieszkalny w stylu holenderskim czym znacznie poprawił ich warunki mieszkaniowe (pensje również).

Obok zamku, troski księcia Johanna Moritza doświadczył także kościół zakonny, poświęcony przez biskupa z Lebus w 1508 roku. Mistrz von Nassau w roku 1652 zastał go ze spaloną wieżą, zrujnowaną więźbą dachową, mocno popękanym sklepieniem i ostrzelanym murami. Kościól został odbudowany i ozdobiony obrazami z berlińskiej katedry, oddanymi do dyspozycji przez grafa Schwarzenberga. Zachowane w archiwum rządowym rachunki dotyczące kosztów z lat 1652-1662 donoszą głównie o robotach stolarskich przeprowadzonych we wnętrzu domu bożego. Pracował nad tym Holender Tranhals Sprowadzony z Koeln nad Sprewą marmurowy ołtarz otrzymał drewniane obramowanie oraz dekoracje po bokach. Na polecenie Mistrza zostały również wykonane z drewna nowe ławy kościelne. Kazał on także pomalować i ozdobić girlandami swój herb wiszący między kolumnami przed ołtarzem. Od jego czasów na kolumnach umieszczane były nazwiska i herby nowopasowanych rycerzy. Jego bogobojności i oryginalnemu stylowi bycia należy przypisać również zarządzenie, żeby szarobrązowy kapelusz pewnego gbura uparcie gardzącego świętym miejscem, jakim jest kościół, przybito na publicznym widoku w kościele.

Kiedy w 1678 (na krótko przed jego śmiercią) pożar obrócił w popiół kościół w Lemierzycach, delegacja mieszkańców wsi odwiedziła księcia ciężko chorego, ten po wysłuchaniu ich kazał natychmiast zapewnić środki na odbudowę kościoła. Wdzięczność mieszkańców Lemierzyc była tak wielka, że nazwali jego imieniem ogromny głaz narzutowy położony w lesie nieopodal wsi,a miejsce to zyskało sobie sympatię ludzi z bliższej i dalszej okolicy. Były tam bowiem urządzane majówki i zabawy, o których dawni mieszkańcy bardzo chętnie wspominają.

W kościele we wsi Muszkowo był dzwon, który posiadał inskrypcję dokumentującą, iż Maurycy von Nassau był bliski sercom ludzi tam żyjących (Dzięki licznym inwestycjom realizowanym na tamtym terenie przez Księcia, zapotrzebowanie na cegłę zapewniało mieszkańcom tej wsi pracę i dostatek.)

Barokowy ołtarz z Kościoła Św. Mikołaja w Sulęcinie zawierał również inskrypcję odnoszącą się do Mistrza von Nassau. Zainteresowanie i aktywność Mistrza dotyczyły jednak także innych urzędów zakonnych, np. Grüneberga (Zielona Góra), Rampitz (Rąpice) i Collin, o czym świadczą własnoręcznie sporządzone przez Księcia Nassau szkice zachowane w archiwum państwowym.

Johann Moritz von Nassau zmarł 20 grudnia 1679 roku, po tym jak książę elektor 29 czerwca zawarł z Francuzami separatystyczny pokój w St. Germain, w wyniku którego utrzymał swoje ziemie w Nadrenii-Westfalii.

Jego testament zawierał wiele dobroczynnych legatów. M.in. w Słońsku miały zostać natychmiast sprzedane bydło i zapasy, a z uzyskanych dochodów zapłacone tamtejsze długi.

We wszystkich miejscowościach baliwatu brandenburskiego ogłoszono jego śmierć z ambon. Zabawy i muzykowanie zostały zawieszone na 6 tygodni i przez taki sam okres bito, według starego zwyczaju, pomiędzy godziną 12-tą i 1-szą trzy razy we wszystkie dzwony.

Książę Nassau był aktywnym, troskliwym i odważnym władcą, rozsądnym i przyjaznym dla ludzi, pojednawczym politykiem, szlachetnym, bezinteresownym i bogobojnym człowiekiem, pełnym zapału do rzeczy pięknych i wielkich w sztuce i przyrodzie. Nie tyle wrzawa pól bitewnych zapewniła mu poważanie, ile noszące do dzisiaj znamię jego pomysłowego i twórczego ducha miejsca jego bytności, które lśniąc nieprzemijającym, naturalnym pięknem oddają potomności najszlachetniejsze przeżycia zgodnie ze słowami poety: "Miejsce, po którym stąpał szlachetny człowiek, jest uświęcone po wsze czasy."

Kronikarz Zakonu von Winterfeld podkreśla w swoim dziele o Mouritzu von Nassau: "Pod jego rządami baliwat brandenburski przeżył swoje najszczęśliwsze czasy i szczyt swojej sławy. Podniósł on rangę zakonu tak wysoko, że najświetniejsi, wysoko postawieni panowie starali się o pasowanie na rycerza, którego udzielił on w czasie swoich 27-letnich rządów od 1652 do 1679 roku siedemdziesięciu pięciu książętom, hrabiom i panom."