Historia Joannici

Joannici

 

Czym był w przeszłości Słońsk dla joannitów? Niniejszy artykuł tylko w nieznacznym stopniu odpowie na to pytanie.

Zastanawiając się nad działalnością zakonu joannitów w Słońsku nie możemy pominąć ich początków. Jak wszyscy zapewne pamiętają z lekcji historii, zakony rycerskie (Rycerze Swiątynii zwani templariuszami, Rycerze Szpitala Jerozolimskiego Św. Jana - joannici i Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie - krzyżacy) powstały w czasie tworzenia się Królestwa Jerozolimskiego. Zadaniem zakonników była początkowo opieka nad pątnikami zmierzającymi do Ziemi Swiętej. Ataki muzułmanów sprawiły, że pielgrzymi potrzebowali także ochrony zbrojnej - tak szpitalnicy przekształcili się w zakony walczące. Stąd, poza zwyczajnymi ślubami czystości, ubóstwa i posłuszeństwa rycerze zakonni składali też, typowy dla średniowiecznego rycerstwa, ślub walki w obronie chrześcijaństwa.

Zakon joannitów uważany jest za najstarszy z zakonów rycerskich. Jego początki wywodzą się od powstałego ok. XI wieku w Jerozolimie charytatywnego bractwa szpitalników. Pierwszym patronem był prawdopodobnie św. Jan Jałmużnik z Cypru. W Jerozolimie znacznie bardziej znany był Jan Chrzciciel, stąd zmiana patrona. Joannici byli przede wszystkim szpitalnikami i mimo iż z czasem stali się też rycerzami, nigdy nie wyrzekli się działalności charytatywnej.

Godłem zakonu stał się czteroramienny krzyż z ośmioma szpiczastymi zakończeniami (znany dziś jako "maltański"), symbolizujący osiem błogosławieństw. Rycerze nosili czarne płaszcze z białymi krzyżami, zaś w czasie bitwy nakładali na zbroje czerwoną tunikę z białym krzyżem łacińskim. Członkowie zakonu dzielili się na trzy grupy: rycerzy, duchownych (wśród nich siostry zakonne pracujące w szpitalach) i braci świeckich. Idee zakonu: walka z niewiernymi i ofiarność dla chorych sprawiły, że był on w średniowieczu niezwykle popularny. Liczba członków zakonu stale rosła, rosła też ilość majątków ziemskich należących do zakonu w całej Europie. Pojawiła się konieczność dokonania swoistego "podziału administracyjnego", którego schemat przedstawiamy poniżej.

WIELKI MISTRZ
8 PROWINCJI (langue - języki)
PRZEORATY
BALIWATY
KOMANDORIE

Po upadku Jerozolimy joannici osiedlili się początkowo na Cyprze (pozostał dziś po nich niewielki zamek i smaczne wino - "Komandarija"), potem ich siedzibą stało się Rodos, a po jego zdobyciu przez wojska Sulejmana Wspaniałego - Malta. Dzielna obrona Rodos przed Turkami to materiał na wspaniałą opowieść, dość powiedzieć, że znany z pogardliwego traktowania pokonanych chrześcijan Sulejman dla odwagi joannitów miał tyle szacunku, że pozwolił im opuścić wyspę z całym dobytkiem i archiwum zakonnym.

Malta pozostała siedzibą zakonu do końca XVIII w. Zakonnicy zbudowali tu m. in. największy w ówczesnej Europie szpital, tu znajdowali opiekę pielgrzymi, stąd ruszały wyprawy przeciwko Turkom. W roku 1798 wojska Napoleona Bonaparte zdobyły Maltę i usunęły joannitów. Po latach tułaczki siedzibą zakonu stał się Rzym. Mimo, iż zakon nie ma własnego państwa pałac przy via Condotti 68 ma charakter eksterytorialny, a zakonnicy mają swoje przedstawicielstwa dyplomatyczne na całym świecie.

W historii joannitów Słońsk pojawił się 20.06.1426r. Na mocy umowy podpisanej w Berlinie przez elektora brandenburskiego Fryderyka I Hohenzollerna i jego syna Jana, Słońsk został oddany joannitom początkowo w zastaw, za 900 kop groszy czeskich. W roku następnym margrabia Jan podpisał ostatecznie akt sprzedaży. Niewielka miejscowość stała się z czasem stolicą baliwatu brandenburskiego, któremu podlegały komandorie m. in. w: Sulęcinie, Łagowie, Rurce, Chwarszczanach, Czaplinku, Leśnicy. Interesujące jest, że mimo niewysokiego "położenia" w hierarchii zakonnej (zob. schemat 1.) baliwat joannicki w Brandenburgii posiadał sporą autonomię, którą zakonnicy wykupili od przeora prowincji niemieckiej za 2400 guldenów. Wcześniej wybrali własnego mistrza zwanego "Herrenmeister".  Aby podkreślić niezależność baliwatu joannici wybudowali w Słońsku okazałą siedzibę, kościół i kolegium kapłańskie.

Samodzielność baliwatu wzrastała w kolejnych latach. Gdy w okresie reformacji  mistrzowie przyjmowali  luteranizm, związek ze stolicą zakonną na Malcie stawał się coraz bardziej luźny, aż wreszcie Zakon stał się odrębnym, świeckim stowarzyszeniem przedstawicieli szlacheckich rodów pruskich. Przynależność do Zakonu była powodem do wielkiej dumy, a znaczenie joannitów podkreślał fakt, że Mistrzami zostawali władcy Prus.

O rycerskich tradycjach przypominało uroczyste pasowanie na rycerza nowo przyjętych członków zakonu, które odbywało się w dniu św. Jana (24. czerwca) w kościele w Słońsku. Świadkiem takiej uroczystości był w roku 1693 Wilhelm von Possadowsky, który opisał ją w swoim diariuszu:

O milę drogi stąd leży miasteczko Słońsk, w którym warto zobaczyć zamek (zwłaszcza wspaniałą salę), wybudowany przez księcia Moritza von Nassau, mistrza świętego zakonu joannitów. Tutaj zakon dokonuje pasowania ewangelicznych rycerzy(...). Cała ceremonia będzie krótko opisana: nowi rycerze w pełnym porządku przez kilku komturów i innych starszych rycerzy (...) doprowadzeni zostali z zamku do kościoła i dalej do zakrystii, która znajduje się w podziemiu (?). Mistrz zaś, bądź ktoś przez niego wyznaczony do ceremonii zasiadał naprzeciw ołtarza na przygotowanym tutaj krześle, a jeden ze starszych wyznaczonych rycerzy (...) ustawiał się z mieczem zakonnym po prawej stronie. Zanim ceremonia się rozpoczęła, najpierw duchowny odczytywał modlitwę, a następnie dwaj spośród starych rycerzy, którzy siedzą także obok mistrza na ławkach, udają się do zakrystii i przywodzą jednego z nowych rycerzy na górę i przy dźwiękach muzyki doprowadzają go do ołtarza,przed którym ten przyklęka. Po krótkiej chwili wstaje i podchodzi do mistrza, po czym klęka przed jego krzesłem. Ten zaś zapytuje go z jaką sprawą przybywa, a po jego odpowiedzi kanclerz odczytuje mu przysięgę. Kiedy już zostanie zaprzysiężony, ponownie klęka przed ołtarzem, a mistrz podnosi się, bierze miecz od starego rycerza, unosi go i trzykrotnie uderza młodego w ramię, za każdym razem wypowiadając słowa: lepiej być rycerzem niż giermkiem. Następnie mistrz wraca na swoje miejsce, gdzie nakłada podążającemu za nim nowemu rycerzowi ornat, przekazuje skromnie złocony i biało emaliowany krzyż oraz długi, czarno haftowany płaszcz, który na lewym ramieniu ma biały krzyż. Z kolei dwaj rycerze odprowadzają go do zakrystii i wyprowadzają następnego, z którym postępuje się tak samo. Kiedy już wszyscy zostali pasowani, wzywa się ich ponownie przed ołtarz i kanclerz odczytuje reguły zakonu. Potem starzy rycerze im gratulują. Następnie idą oni w uprzednim porządku znów do zamku, po drodze zaś rzucają pieniądze między ubogich. Na zamku w wielkiej sali spożywa się posiłek i na tym kończy się cała ceremonia.
(W. Mrozowicz, R. Żerelik: Wielka podróż Wilhelma von Posadowsky'ego po Europie. Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny Nr 7/1)

Po pokonaniu Prus przez Napoleona baliwat brandenburski został rozwiązany, a dochody ze skonfiskowanych dóbr wykorzystano do spłacenia kontrybucji. W 1852 r. Fryderyk Wilhelm IV odtworzył zakon jako: Balley Brandenburg des Ritterlichen Ordens St. Johannis vom Spital zu Jerusalem, zwany Johanniterorden. Jego stolicą pozostał Słońsk. Mistrzowie  rzadko tu jednak przybywali, miejscowość ożywiała się gdy odbywały się tu obchody święta św. Jana.

O takiej uroczystości, która odbyła sie 24 czerwca 1862 roku pisze Theodor Fontane w książce „Wanderung durch die Mark Brandenburg.Dörfer und Flecken im Lande Ruppin. Unbekannte und vergessene Geschichten aus der Mark Brandenburg“:

Sonnenburg, 24. czerwca 1862

Obchodzona z wielkim dostojeństwem uroczystość pasowania na rycerza i nadania inwestytury rycerzom ewangelickiego baliwatu zakonu joannitów brandenburskich utrzymuje się od lat w starym Sonnenburgu, pewnym małym miasteczku w "Kraju nad Odrą", które od stuleci było rezydencją Mistrza i siedzibą dawnego zarządu zakonu. Tysiące włościan z sąsiednich Błot Warciańskich i Odrzańskich - Warthebruch (nazwa ziem powstałych w wyniku melioracji w XIX w., obszar między Słońskiem a Witnicą - przyp. tłum.) przybyło do starego miasta zakonu aby uczestniczyć w uroczystości, albo choć móc popatrzeć na uroczysty pochód. Mieszkańcy miasta przygotowali się znakomicie. Girlandy z liści dębowych zwieszały się nad ulicami i wzdłuż domów, a nad drzwiami każdego domu wisiały krzyże joannickie w obwódkach z dębowych liści. To małe miasto przez świąteczne ozdoby z jednej strony, a przez obecność tak wielu mieszkańców wsi z drugiej, nabrało podwójnego charakteru: miejsca święta zakonu ale i ludowego jarmarku. (...)

Zakon posiada obecnie w Słońsku: zamek, kościół (będący także kościołem miejskim), budynek zarządu, na którym widnieje napis: "St. Johannis-Malteser-Ordens-Regierung und Magistrat (Zarząd Maltańskiego Zakonu Św. Jana" - budynek znajdował się na rogu, pomiędzy kościołem a salką, w miejscu dzisiejszej "Loretty” -przyp. tłum.) oraz szpital. Zamek, prosty korpus z dwoma ryzalitami przypomina zamek w Köpenick, jest jednak niemal pozbawiony ozdób. Jest ich  tak mało, że sprawia to wręcz wrażenie golizny. Dwa herby i dwa krzyże joannickie na balkonie i drzwiach to za mało na tak dużą powierzchnię frontową, brakuje także drzew, które zazwyczaj wybornie zasłaniają gołą powierzchnię.

Kościół zaskoczył mnie. Sądziłem, że spotkam zupełnie nowoczesną budowlę,  mówiły o tym wieża, surowe, pozbawione ozdób okna i żółty polor (do którego się rzadko skłaniał Schinkel, przy budowie kościołów). Ale we wnętrzu zaskoczyły mnie stare filary i gotycko sklepiony sufit (...)

Tyle tymczasem o kościele, do którego zresztą jeszcze nie weszliśmy. Zatrzymajmy się jeszcze na zewnątrz, pomiędzy ludźmi, którzy czekają pomiędzy zamkiem a kościołem, by zobaczyć dostojnego Mistrza Zakonu, pojawiającego się w portalu zamku. Życie ludzi tutaj obserwowanych jest bardzo interesujące, tak samo miła jest sceneria. Rybacy postawili swoje sieci rozciągając je na drzewach jak na masztach, tworząc rodzaj podjazdu do zamku. Nieco wyżej umieszczono girlandy z dębowych liści, tak, że między girlandą a siecią pozostała przestrzeń szerokości dwóch do trzech kroków. Tutaj kołyszą się kosze kwiatów, najczęściej złożone z niezapominajek i pomarańczowych lilii, wygląda to bardzo ładnie. Rybacy "złamali" także własne rymy i na czymś w rodzaju obręczy beczki czytamy:

Gdy tu, przed stuleciami,
Osiedliła się rycerska gromada
To zabrzmiał z wielkim weselem
z rybackiej piersi okrzyk "Wiwat!"

Dobrze powiedziane.

Ciekawscy stoją dookoła i czytają; zaporę tworzy młodzież z wielkimi kawałkami ciasta jagodowego w dłoni, które jak się zdaje jest oferowane między drzewami jako ciasto świąteczne. Wreszcie rozlega się dzwonienie dzwonów, uroczysty pochód pojawia się i udaje do kościoła. Feldmarszałek Wrangler niesie, jako przywódca zakonu, zakonny miecz. (...).

Święto było samo z siebie podniosłe i robiło wysoce dostojne wrażenie: piękni mężczyźni w bogatych i gustownych strojach zakonnych, dźwięk organów, puzonów, dobry śpiew chóru (słońskie panie, wielkie brawa), do tego pełne dostojeństwa, wdzięczne usposobienie Jego Królewskiego  Majestatu dostojnego Mistrza Zakonu - to wszystko musiało dać dobry efekt.

Obecnie Johanniterorden jest organizacją charytatywną, a jego siedzibą jest Nieder - Weisel w Niemczech